We wtorkowy wieczór rozpoczęło się odrabianie zaległości w grupie łódzkiej 2. Polskiej Ligi Futsalu. Tego dnia na parkiet hali MOSiR Anilana wybiegły dwie czołowe ekipy rozgrywek: w klasycznych błękitno-białych strojach Adidasa Soccer-Calcio Łódź oraz na biało - WNS Inflores Łódź. Jak każde derby, mecz zapowiadał się pasjonująco. Tym bardziej, że był to pojedynek o przysłowiowe "sześć punktów" oraz pierwsza część rywalizacji o miano najlepszej futsalowej drużyny miasta włókniarzy. No, może drugiej najlepszej, pamiętajmy bowiem, że w pierwszej lidze z powodzeniem występuje futsalowy Widzew ;)
Każdy klub ma swoją historię. Tworzą ją wydarzenia, ludzie, miejsca lub rzeczy. Każda drużyna rozgrywa mecze, które przechodzą do legendy. Jedne pojedynki stają się nią wraz z ostatnim gwizdkiem sędziego, innym potrzeba trochę czasu, aby legendą obrosnąć. Takie legendarne spotkania ma i reprezentacja Polski (mecz na Wembley z 1973 roku czy pierwsze w historii zwycięstwo z Niemcami za kadencji Adama Nawałki), ma też łódzki Widzew (pamiętne boje w europejskich pucharach z Manchesterem City i United, Liverpoolem, Juventusem czy pojedynki z Legią w latach 90-tych XX wieku), i - zachowując odpowiednie proporcje - zapewne każdy inny klub. Mały czy duży.
Do legendy przechodzą zazwyczaj zwycięstwa (te wspomina się najlepiej), ale zdarzają się też "zwycięskie remisy" (jak ten na Wembley) a czasami nawet porażki. Przykładem może być słynny "mecz na wodzie" Polska-RFN na mistrzostwach świata w 1974 roku czy nieco mniej znany w świecie piłki, ale po dziś dzień często wspominany w pewnych kręgach łódzkiego środowiska futsalowego, pojedynek Soccer-Calcio vs Barcelona rozgrywany podczas Halowych Mistrzostw Łodzi 1991/92.
Często pojedynkom tym towarzyszy odpowiednia otoczka. Wokół nich nie może zabraknąć gorącej atmosfery i podtekstów. I na koniec - muszą to być mecze o coś: o finał, o awans, o mistrzostwo, o fotel lidera.
Mecz z WNS-em miał wszelkie podstawy, żeby zapisać się w historii SC. Miały to być - zapowiadane jako pojedynek o fotel lidera 2. ligi - futsalowe derby Łodzi (o podtekstach z przeszłością w tle nie wspominając). O podgrzanie atmosfery zadbali głównie goście, publikując na swoich profilach w mediach społecznościowych wpisy nawiązujące do zbliżającego się pojedynku ;)
Symbol polskiego dziennikarstwa sportowego, nieodżałowany Bohdan Tomaszewski, gdyby żył i przypadkiem znalazłby się tego dnia na hali Anilany, pewnie znów wypowiedziałby swoje legendarne słowa: "szkoda, że państwo tego nie widzą" (niestety ze względu na pandemię, trybuny musiały pozostać puste; gdyby nie to, pewnie mielibyśmy rekord frekwencji na meczu SC).
Spotkanie z całą pewnością nie rozczarowało! Dawno nie oglądaliśmy w Łodzi drugoligowego futsalu na takim poziomie. Zasługa w tym zarówno gospodarzy, jak i gości, którzy mimo mniejszej tego dnia siły rażenia, do samego końca nie odpuszczali, walcząc o jak najlepszy wynik. Od początku zarysowała się niewielka przewaga Biało-Błękitnych, nie był to jednak mecz do jednej bramki jak miało to miejsce w przypadku kilku poprzednich spotkań Soccer-Calcio. W pierwszych dwudziestu minutach trwała zażarta walka o każdy metr boiska. Na pierwsze trafienie SC, gościom udało się jeszcze odpowiedzieć, ale dwa kolejne gole pozostały już bez odzewu i do przerwy mieliśmy sympatyczne 3:1.
Gdy na początku drugiej części gry Koniczynki dołożyły dwie kolejne bramki, mogło się wydawać, że mecz został "zamknięty". Nic z tych rzeczy. Goście podjęli ryzyko i zaczęli grać z lotnym bramkarzem. Dzięki tej zagrywce widowisko jeszcze zyskało na dramaturgii i atrakcyjności. Raz ekipie WNS udało się sfinalizować grę w przewadze golem, w innej sytuacji, po stracie piłki, z kolejnego trafienia mogli cieszyć się podopieczni grającego trenera Łukasza Kwaśniaka. Końcowy wynik 7:3 wydaje się rezultatem sprawiedliwym. Cztery bramki różnicy to w futsalu niewiele, ale to gospodarze mogą sobie dopisać kolejne trzy punkty. A to przecież w pojedynku derbowym jest najważniejsze.
Sam mecz, jak i jego otoczkę, zapamiętamy zapewne na długo. Przedmeczowa atmosfera, wysoki poziom sportowy, końcowy happy end oraz pomeczowe świętowanie to elementy, które zapewne nie pozostaną bez wpływu na przyszłość tej ekipy.
Derbowy pojedynek zapamiętamy z jeszcze jednego powodu istotnego z punktu widzenia statystycznego. Tego dnia miał bowiem miejsce oficjalny debiut w drużynie Biało-Błękitnych pierwszego Włocha w historii klubu. Simone Cicero dołączył do drużyny dwa miesiące temu, ale ze względu na kontuzję, we wcześniejszych meczach nie występował. Debiutancki występ, choć symboliczny, należy uznać za udany, a po całkowitym wyleczeniu urazu Simone powinien być dużym wzmocnieniem Koniczynek.
Simone Cicero
A już dziś w kuluarach pojawiły się plotki, że nie jest to ostatni transfer SC w zimowym okienku. Więcej szczegółów już wkrótce na klubowym profilu w mediach społecznościowych!
Na koniec warto wspomnieć o miłym geście gości, którzy przed meczem, na ręce prezesa zarządu Soccer-Calcio, przekazali list gratulacyjny (wraz z załącznikiem) z okazji 30-lecia klubu. Dziękujemy za pamięć!
PO 10.02.2021