Jakiś czas temu, w pierwszej odsłonie cyklu pod hasłem "przybliżamy amatorskich piłkarskich mistrzów Łodzi 2019" przedstawiliśmy sylwetki Marcina Ciechańskiego, Łukasza Kwaśniaka, Jana Bujnowskiego i Karola Margielewskiego. Dziś pora na część drugą sagi, w której zaprezentujemy czterech kolejnych graczy Soccer-Calcio: Bartłomieja Cerulika, Mateusza Mikołajczyka, Janka Groblińskiego oraz grającego coacha drużyny Przemysława Ossowskiego.
Bartłomiej Cerulik - jeśli Łukaszowi Kwaśniakowi przypadło w udziale miano "mózgu drużyny mistrzowskiej", to Bartka można określić "sercem i płucami" zespołu. Potrafi odnaleźć się chyba na każdej pozycji, na jakiej gra. Pracuje dla drużyny, walczy za dwóch. Odbiera piłkę przeciwnikowi, traci ją i ponownie odzyskuje. Niekiedy gra zbyt indywidualnie i nonszalancko. Jeśli doczekamy momentu, w którym do tych "serca i płuc" dołączy jeszcze "mózg", Bartek wejdzie na jeszcze wyższy poziom i dołączy do najlepszych. Wszystko zależy od jego głowy.
Mateusz Mikołajczyk - zawodnik, którego ocena musi być wynikiem szerszego spojrzenia na sprawę. O ile w kwestii stricte piłkarskiej trzeba uczciwie powiedzieć, że Mati nie był graczem pierwszej szóstki, a jego frekwencja (ze względu na obowiązki zawodowe) nie należała do najwyższych w drużynie, to już patrząc przez pryzmat sfery pozaboiskowej, byłoby grzechem nie docenić ogromnego wkładu Mateusza w tytuł mistrzowski. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że tytułu najlepszej drużyny Łodzi nie byłoby zarówno bez goli (w fazie play-off) K. Margielewskiego i udanych interwencji M. Ciechańskiego, jak i bez zaangażowania Mateusza w sprawy pozaboiskowe drużyny i świetne pomysły (na dodatek poparte ich kompleksową realizacją).
Jan Grobliński - w tych rozgrywkach Jasiu nie należał do wiodących postaci drużyny. Nie dlatego jednak, że jego forma pikowała w dół niczym Messerschmitt zestrzelony podczas II wojny światowej. Przyczyna było zgoła odmienna. Ponad półroczna nieobecność w kraju skutkowała - co oczywiste - niemożliwością reprezentowania barw Koniczynek. Dlatego tylko raz, podczas krótkiej wizyty w Polsce, niejako gościnnie, wystąpił w zespole (imponując zresztą cechami, z których słynie: wysoką kulturą gry i wielką ambicją). To wystarczyło jednak, aby umieścić jego osobę w panteonie tych, którzy mają prawo tytułować się mianem Mistrza Łodzi!
Przemysław Ossowski - grający coach drużyny - ze względu na niezadowalającą sytuację kadrową SC - wystąpił w większości meczów ligowych, dwukrotnie wpisując się nawet na listę strzelców. Nie stanowił jednak - co oczywiste - o sile drużyny, bardziej traktując swoją grę jako formę wsparcia młodszych kolegów w sytuacjach kryzysowych. Jego podstawowym zadaniem były odpowiednie ustawienie drużyny oraz pełnienie funkcji bardziej selekcjonera, niż trenera. Choć sam twierdzi, że obecny zespół zdobyłby tytuł mistrzowski z przysłowiową "babcią klozetową" w roli trenera, to nie brakuje głosów, że bez jego przedmeczowych odpraw motywacyjnych, Biało-Błękitni nie cieszyliby się teraz z pierwszego "majstra" Łodzi w historii klubu. Prawda, jak zwykle, pewnie leży gdzieś po środku...
PO 01.08.2019