Oficjalny serwis klubu

Klub Piłkarski Soccer-Calcio dobił właśnie do przystani z napisem 15 lat. Pamiętam jak dzisiaj tamten dżdżysty listopadowy wieczór 1991 roku, kiedy to przy ulicy Jarosławskiej w Łodzi dwóch dżentelmenów zdecydowało się zawiązać klub i zaprosić do gry swoich bliższych i dalszych znajomych. Czym kierowali się wtedy panowie Przemysław i Witold? Co skłoniło ich wtedy do podjęcia próby stworzenia organizacji przypominającej wówczas takie kluby jak Kiślotrans, Grembach czy Barcelona?

       Było dość chłodno i ponuro, ostatnie liście spadały z drzew, by dać do zrozumienia, iż lada chwila - jak przyroda - na przynajmniej 3 miesiące zapadniemy w zimowy sen. Tak i oni winni zrozumieć, że po "nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój". Oni jednak nie chcieli czekać, nie chcieli spać. Ich serca, niczym garniec węgierskiego gulaszu zakropiony doskonałym Tokajem, rozpalały w ich głowach namiętność, rozgrzewały i nakręcały, by już wtedy, w ten listopadowy wieczór, ruszyć w tan, porwać ze sobą dusze pasjonatów i rozpocząć czardasza. Pomysł stworzenia klubu nie był wcale kierowany tęsknotą za rozpadem poprzedniego klubu Carigniola del Viallo, lecz chęcią stworzenia czegoś lepszego pod względem sportowym i organizacyjnym.
        Jeżeli dzisiaj porównujemy tamte czasy z obecnymi, nie jest łatwo zrozumieć, że klub posiada stabilne zaplecze osobowe, finansowe (czyt. ma sponsora) oraz organizacyjne. Działające wówczas na łódzkim rynku kluby w niczym nie przypominały dzisiejszych. Dzwonił przysłowiowy Ziutek do Heńka, ściągali kolegów ze szkoły czy z podwórka i powstawał klub. Nic przeto dziwnego, że sympatyczni skądinąd przyjaciele z innych zespołów nie byli w stanie przetrwać dwóch czy też trzech lat. Inna sprawa, że i czasy nie były wcale sprzyjające, by móc poświęcać czas piłce w szerokim tego słowa znaczeniu.
        Jeżeli o tym piszę, to nie dlatego, żeby kogoś lub cokolwiek usprawiedliwiać. Piszę raczej dlatego, żeby pokazać pewne zależności społeczne, ale i mentalne rozgraniczenie pomiędzy takimi kategoriami jak rodzina, znajomi; lecz także w aspekcie praca i zainteresowania. Istotą powstania nowego klubu była pasja i pomysł. Pasją było szerokie zainteresowanie sportem i futbolem, nie ograniczające się tylko do oglądania w TV wieczornych transmisji, a pomysł tkwił w mocnym przeświadczeniu, że można zrobić coś ciekawego, co nie tylko da się ocenić w kategoriach sportowych, lecz co sięgnie o wiele szerszego spektrum.
        Tak właśnie można ocenić okres pierwszych pięciu lat istnienia klubu. Okres, w którym zainteresowania sportowe w sposób ścisły związane były z tzw. "życiem pozaboiskowym". Pamiętam jak dziś, kiedy to po doskonałej "imprezie imieninowej" szliśmy na boisko i walczyliśmy jak muszkieterowie "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Jedność zespołu uwidoczniona była wówczas na każdym etapie jego funkcjonowania. I wcale nie chcę tutaj twierdzić, że było sielankowo. Ten specyficzny klimat rozchodził się znacznie dalej, niż określały go granice funkcjonowania społeczności Soccera.
        Kolejna dekada klubu to wyraźny zwrot w kierunku eksperymentowania. W tym okresie przez klub przewinęło się mnóstwo kolegów, starszych i młodszych, lepszych i piłkarsko gorszych, bliższych i dalszych znajomości. Wciąż jednak pokutował mit budowania silnej drużyny na rynku łódzkiego futsalu. I tak jak w pierwszym okresie funkcjonowania klubu istniał pewien związek między zależnościami nieformalnymi, tak w późniejszym czasie nacisk na osiągnięcie przyzwoitego poziomu piłkarskiego stał się priorytetem. Rzec by można nawet, że, kierowany w sposób bardzo scentralizowany organizm, napotykając na liczne przeszkody natury czysto sportowej, ale i mentalnej, wypierał je lub korygował. Coraz bardziej uwidaczniało się nakierowanie na spektakularne osiągnięcia sportowe, których niestety było coraz mniej. Należy także wspomnieć, że wizja awansu do 1-szej ligi (przyp. obecnie ekstraklasy), która jeszcze niedawno wydawała się łatwa do osiągnięcia znacznie się oddaliła. Soccer-Calcio, z drużyny, która jeszcze niedawno grywała w czubie tabeli, a jej blok defensywny słynął z monolitu, zaczęła konsekwentnie obniżać loty. Nie wszystkim się podobały serie niepowodzeń i nie wszyscy umieli się z tym pogodzić. Perłą w tej szarzyźnie było niewątpliwie zdobycie przez klub Halowego Mistrzostwa Łodzi. Czy można zatem tak łatwo zaakceptować formułowaną przez niektórych tezę, że wzrost rotacji w klubie był przyczyną tego stanu rzeczy? Sądzę, że odpowiedzi jednak należy szukać znacznie głębiej. Porównując pierwszą i drugą dekadę lat 90-tych, na pierwszy rzut oka nasuwa się obraz ludzi, którzy w tamtym okresie tworzyli klub. Jeżeli pierwszy okres można nazwać splotem zależności wielopłaszczyznowych, to okres końca dekady lat 90-tych ową wielopłaszczyznowość znacznie upraszcza. Można ją oczywiście rozpatrywać z dwóch punktów widzenia. Pierwszy, jako skutek postaw związanych z pewnym okresem życia. Mam tutaj na myśli, przede wszystkim, początki karier zawodowych, ale także okres tworzenia własnych rodzin. Drugi, być może dość marginalny, lecz istotny dla zobrazowania motywu, to zmiana postaw w podejściu, której z kolei przyczyn należałoby częściowo szukać w pierwszym aspekcie, lecz także wynikałby z implikacji wiekowych na te postawy. Krótko mówiąc, zachowania wywołane uwarunkowaniami społecznymi, a wynikającymi z określonych postaw wiekowych, zmieniły kształt klubu i wpłynęły na dalsze jego kształtowanie. Dość powszechne już dzisiaj zachowania organizacji gospodarczych związane z upowszechnianiem integracji pracowniczej poza obszarem wynikającym ze sztywno pojmowanego kodeksu pracy, tę zależność doskonale potwierdza. Jestem pewien, że pominięcie tak ważnego aspektu społecznego klubu, a mającego u swych źródeł zachowania jednostki w organizacji w takim rozumieniu, znacznie spłyciłoby zrozumienie tejże ewolucji analizowanej oczami dzisiejszego obserwatora. Pytanie zatem, czy działania inne niż poczyniono wtedy, układ ten zacznie by zmieniły, oczywiście nie ma już obecnie praktycznego sensu i nie wniosłoby nic konkretnego, lecz stałyby się czystym "gdybaniem". Ostatnia dekada w życiu klubu to permanentne jego odmładzanie. Właściwie od czasu ścisłego kontaktu ze Szkołą Mistrzostwa Sportowego, a w późniejszym czasie także bazując na uczniach Sieci Szkół "Cosinus",tendencję tą umacniały. Nie jest wcale żadną przesadą stwierdzenie, że trzecia dekada klubu jest w pewnym sensie okresem przejściowym dekady pokoleniowej. Na trwałe umocniły się obecnie dwa filary w klubie. Pierwszy to ten, w którym zostali tzw. "starzy", niezniszczalni i niezatapialni oraz "młodzi", w większym lub mniejszym stopniu związani z klubem, ale z pewnością nadający mu specyficznego kolorytu. Myślę, i nie jestem chyba w tym stwierdzeniu odosobniony, że w pewnym stopniu już nastąpiła zmiana warty w klubie, niezależnie od tego, czy komukolwiek w klubie to się podoba, czy też nie. Tendencja taka będzie się coraz bardziej nasilała. Wynika ona z dwóch jakże ważnych przesłanek. Pierwszej odnoszącej się do wyżej opisanych zależności społecznych, oraz z drugiej, w miarę upływu czasu nabierającej na znaczeniu kwestii wydolnościowych. Nie można oczywiście porównywać wieku uprawiania dyscypliny odnosząc się bezpośrednio do piłki wyczynowej, ale na tych zależnościach bazując. Mam tutaj na uwadze takie czynniki jak: sport jako amatorski, regulamin rozgrywek, sposób gry, powierzchnię boiska czy też czas gry. Czas ten będzie jednak płynął jeszcze dość długo, a przemiany będą posiadały charakter bardziej ewolucyjny niż rewolucyjny. Nic przecież tak dobrze nie smakuje jak stary rocznik Tokaju.

WG PO  26.11.2006